Rozwiązanie jest bardzo proste, ale często już niemożliwe – po prostu pozwolić mu działać!
Człowiek z natury jest ruchliwy i zaprogramowany na odkrywanie świata. Kiedy w dzieciństwie ciągle chcemy, aby nasze dzieci siedziały spokojnie na tyłku i nie raz dajemy im telefon z grą, czy bajką to nie dziwmy się, że zabita ciekawość nie chce odżyć na nowo.
Jednak jest nadzieja. Zawsze możemy – wręcz powinniśmy – próbować!
Nie ukrywam, że kiedy moja córka była mała – miała około roku lub dwóch i wszędzie wchodziła, wszystko wyciągała, to marzyłam, aby była taka jak synek sąsiadki, który potrafił bawić się dwiema zabawkami przez godzinę. Na szczęście w porę zrozumiałam (na pewno po przeczytaniu jakiejś książki lub artykułu), że to natura i jedyne, co powinnam, to zapewnić jej bezpieczne warunki do eksplorowania świata.
Obecnie jako dziewięciolatka nadal lubi bawić się z koleżankami na trzepaku i w wakacje to tam mogłaby spędzić cały dzień. Oczywiście, gdyby miała nieograniczony dostęp do smartfona , to pewnie z koleżankami przy tym trzepaku przez 12 godzin oglądałyby tik toka. (Nie wiem, kto stworzyła aplikację Family Link, ale powinien dostać nobla:)
Nie biczujmy się za to, że coś nie wychodzi. Postarajmy się poczytać na ten temat i przede wszystkim porozmawiać z wszystkimi członkami naszej rodziny o naszych oczekiwaniach. Ważne, żeby rozmowa była spokojną dyskusją, a nie wykładem autokraty. Nie bójmy się iść na ustępstwa. Ustalmy zasady satysfakcjonujące dla wszystkich stron i przede wszystkim przestrzegajmy ich – i my, i dzieci.